odcinek 5 z 6

Plujka czy z ekspresu?

1945—1989

Po drugiej wojnie światowej w Polsce zmienił się ustrój polityczny. W teorii oznaczało to gorsze czasy dla kawiarni – wszak partyjne władze ceniły wytężoną pracę ludu, a nie bezczynne przesiadywanie po lokalach. Kawa była w PRL-u symbolem luksusu. W domach królowała ta mizernej jakości, zbożowa albo kawa-plujka, zalewana w szklance. Przywykli do specyficznego rytmu życia krakowianie, ze swoją bohemą na czele, nadal jednak potrzebowali kawiarni. Dlatego zawsze znajdowali sposób na to, by radzić sobie w niesprzyjających okolicznościach.

Zmiany narzucone przez Polską Partię Robotniczą, zapoczątkowane ogłoszoną w 1947 roku tzw. bitwą o handel, przestawiały gospodarkę na socjalistyczne tory, dążąc do eliminacji własności prywatnej. Dla właścicieli kawiarni oznaczało to oczywiście duże kłopoty.

Problemy zatem znowu – jak i za okupacji – miała rodzina Noworolskich. Zaraz po wojnie senior rodu, Jan Noworolski, wrócił do a jego syn Tadeusz – do swojego lokalu przy Długiej 12. Jednocześnie Noworolski junior – nie zważając na dynamiczną sytuację polityczną – otworzył Lokal na Sławkowskiej 32 mieszkańcy nazywali

Wieża ratuszowa i kamienice przy Rynku Głównym.

Niestety, już w do Jana Noworolskiego zapukali tajniacy z Urzędu Bezpieczeństwa. Niewiele się z nim certoląc, zabrali całodzienny utarg, rodową biżuterię i przejęli lokal, który pozostawał w rękach rodziny przez czterdzieści lat. Tadeusz Noworolski został z kolei zmuszony do tego, by opuścić kawiarnię przy Sławkowskiej.

W 1950 roku powstały Krakowskie Zakłady Gastronomiczne „Kawiarnie”, które zaczęły anektować odebrane właścicielom lokale na szeroką skalę. Do końca roku już niemal wszystkie stały się państwowymi, niektóre zaś zlikwidowano. O dziwo, owiane złą sławą KZG mogą odnotować i pewien sukces. Założoną przez nie w 1950 roku leżącą na rogu Grodzkiej i placu Dominikańskiego, krakowianie

Trudne chwile przeżywała za to legendarna także zaanektowana przez KZG. Potwierdzają to słowa pisarza Gabriela Garcii Marqueza, który w 1956 roku wizytował Kraków i zapuścił się do Jamy:

Cóż, w kawiarni – będącej już wtedy poniekąd muzeum – zachowały się i inne relikty przeszłości. Ot, choćby znajdujące się w toalecie tzw. womitorium, czyli rzygalnica. Pod koniec lat 50. sytuacja się poprawiła – KZG skończyło remont i konserwację Jamy Michalika, która znów otworzyła się dla gości. Z jakością kawy było tu jednak różnie.

Menu kawiarni i restauracji Jama Michalika (dawniej Cukiernia Lwowska Jana Michalika), ul. Floriańska 45.

Odwilż 1956 roku przyniosła krakowianom nowe nadzieje. Powiewem wolności i nadzieją na normalność był wtedy jazz i rock and roll. Krakowscy miłośnicy tej zakazanej muzyki przesiadywali choćby w , który działał w latach 1956–1969 przy Prócz tego roztańczona i rozśpiewana bohema spotykała się w nowo powstałej i nadal w przedwojennej Bywał tam sam Tadeusz Kantor:

Dodawał jednak uczciwie, że nie widział, by autor spektaklu Umarła klasa kiedykolwiek tańczył.

W Krakowie długo mawiano, że liczy się tylko centrum – żadne lokale spoza niego nie mogą liczyć na sukces. A jednak inny był los założonej w 1956 roku w Nowej Hucie – a dokładniej w alei Róż – Zbierała się w niej nowohucka elita: lekarze, nauczyciele, inżynierowie, którzy chcieli potańczyć na organizowanych tam dancingach… Z drugiej strony wieść niosła, że miejsce było rajem dla cinkciarzy.

Aleja Róż na Nowej Hucie. Widok na budynek mieszczący restaurację Stylowa, Osiedle Centrum C 3.

Przełomowy w kawiarnianym życiu Krakowa był za to rok 1958 – obrodziło wtedy nowymi bardziej i mniej ciekawymi lokalami. Popularnością cieszyły się nawet i te jak ten otwarty w podziemiach na Rynku Głównym. Czemu? Odpowiedź jest prosta. W tych czasach w Krakowie działało tylko około dwudziestu kawiarni. Chęć oderwania się choć na chwilę od siermiężnej rzeczywistości i przeludnionych mieszkań była tak wielka, że do tych nielicznych miejsc ustawiały się długie kolejki.

Serca krakowianom skradła za to całkowicie założona w 1958 roku przy Siennej 13 związana ze środowiskiem Bywalców fascynowało niezwykłe wnętrze lokalu, zaprojektowane przez artystę Leopolda Pędziałka – metalowe stoliki były wprawdzie niewygodne, ale wyglądały intrygująco.

W tym samym roku krakowianie dostali też – lokal mieszczący się przy Gołębiej 2. Knajpkę artyści Piwnicy pod Baranami. Jeśli ktoś chciał spotkać w tych latach założyciela kabaretu Piwnicy, Piotra Skrzyneckiego, biegł na Gołębią.

Wnętrze baru kawowego Rio, ul. św. Jana 2.

Rok później zaś z inicjatywy KZG na ul. św. Jana powstał też kultowy i istniejący do dziś Ta pierwsza w mieście kawiarnia samoobsługowa, urządzona według awangardowych trendów lat 60., Podkreślano, że podawano tam zawsze wyborną kawę.

Zasadniczo jednak jakość kawy w PRL pozostawiała wiele do życzenia. W latach 40. zlikwidowano prywatne hurtownie, a w 1950 roku ostatnią, profesjonalną palarnię – Moccę na ul. Wiślnej 3. Jak marną kawę musieli wtedy pić krakowianie, pokazała Państwowej Inspekcji Handlowej z 1959 roku.

Ekspres do kawy.

Bywało jednak, że biznes kawiarniany i w tym niełatwym okresie przeżywał wzloty. W latach 60. w krakowskich kawiarniach pojawiły się nawet wydajne ekspresy włoskiej produkcji oraz – o dziwo – grające szafy, które ostatecznie miały krótki żywot.

Do miejskiej legendy przeszedł otwarty rok później przy Zwierzynieckiej 25 Stałym bywalcem lokalu był założyciel „Przekroju”, Marian Eile. Pewnie cieszyło go, że na można było znaleźć zabawne sentencje pochodzące z jego tygodnika.

Do białego rana działał również znów słynny do którego mogli wpadać klienci spragnieni wrażeń. Dochodziło tam bowiem do wielu podejrzanych sytuacji. Stała bywalczyni lokalu, Agnieszka Osiecka, wspominała:

Widok na wnętrze baru Vis-a-Vis i figurę z brązu przedstawiającą Piotra Skrzyneckiego. Rynek Główny 29.

Inna z i istniejących do dziś kawiarni powstała u schyłku epoki gierkowskiej. Mowa oczywiście o – założonym w 1978 roku przy Rynku Głównym 29 barze, zwanym pieszczotliwie Zwisem. Z dnia na dzień przenieśli się do niego artyści z kręgów Piwnicy pod Baranami, porzucając swoją dotychczasową kwaterę – Kolorową na Gołębiej. Można powiedzieć, że Piotr Skrzynecki przesiaduje tam do dziś. Przed lokalem na metalowym krzesełku siedzi jego naturalnej wielkości rzeźba.

Tymczasem nadciągały czasy transformacji ustrojowej, która znów zmieniła oblicze krakowskiego życia kawiarnianego.

Jak słynne krakowskie kawiarnie poradziły sobie w starciu z kapitalizmem? Jak wyglądał w latach 90. popularny dziś wśród turystów Kazimierz? Dlaczego warto trwonić czas w Zaułku Niewiernego Tomasza? Do którego krakowskiego lokalu najchętniej chadzała Wisława Szymborska? O tym wszystkim w ostatnim odcinku Spotkań z krakowskimi kawiarniami.

odcinek 6

Twarze przy barze

Spotkania z Krakowskimi Kawiarniami