odcinek 3 z 6

Stali bywalcy

1918—1939

Miasto wypracowało sobie w tym czasie własny rytm – oczywiście niespieszny, miarowy – i zaczęło na dobre już być kojarzone z ceniącym harmonię, zachowawczym mieszczaństwem. Gdy tylko była mowa o „królestwie Galicji i Lodomerii”, przed oczami stawali jej mieszkańcy: lekarze, prawnicy, radcy miejscy, urzędnicy… No i ich przeciwwaga: niepokorni artyści. A wszyscy lubili wpaść do kawiarni.

Te pozornie błahe wizyty miały głębsze znaczenie, niż by się wydawało. Służyły nie tylko spotkaniom ze znajomymi, ale i załatwianiu ważnych spraw czy zdobywaniu informacji na przeróżne tematy. Doszło wręcz do tego, że każdy lokal doczekał się klientów z podobnych

Te lokale, które nie umiały utrzymać klienta, padały. Inne zaś wypracowały sobie stabilną pozycję i doczekały się renomy. Najbardziej zaś zyskiwały te miejsca, które dochrapały się tego ulotnego czegoś zwanego nastrojem. Jeśli to miały, jak lokal nic nie mogło im zaszkodzić – nawet taka drobnostka jak brak toalety.

Kawa u Noworolskiego, Rynek Główny 1.

Zagadką był za to powstały jeszcze w XIX wieku lokal Niektórzy właśnie nastroju mu odmawiali. Ponoć zbyt często wpadał tam krakowski kołtun, który zupełnie niczego nie wiedział o sztuce. Nie dość tego – mówiono, że tamtejsza kawa przyprawia o mdłości, było tam brudno, a klozet sąsiadował z kuchnią. Jednak na uwagi, że warto by było to czy owo zmienić, właściciel odpowiadał niezmiennie, wskazując na pękającą w szwach salę:

Biada zaś tym lokalom, które utraciły reputację – niełatwo było ją odbudować. Groziło to w tych czasach słynnej , której sale na ogół Zgrozę w konserwatywnym Krakowie budził jednak fakt, że w tym lokalu z renomą przesiadywać zaczęły kobiety

Nie wiadomo, czy można je już było nazwać „stałymi bywalczyniami”, ale od pewnego czasu w krakowskich kawiarniach znane było to zjawisko. „Stały bywalec”, nazywany z niemiecka Stammgast, to ktoś witany radośnie przez kelnerów, kto zamiast składać zamówienie, rzuca po prostu:

Albo tylko w ciszy czeka, aż mu to przyniosą. Rozwój życia kawiarnianego sprawił też, że wykształcały się nowe zwyczaje – np. podawanie do czarnej kawy.

Odrestaurowane dekoracje sufitowe w Restauracji Europejskiej (dawniej Cukierni Europejskiej), Rynek Główny 35.

Wreszcie – w latach międzywojennych, podobnie jak dwadzieścia lat wcześniej – Kraków znów wyrastał na ośrodek sztuki i twórczego fermentu. Czasy temu sprzyjały. To właśnie tutaj u schyłku pierwszej wojny światowej narodził się polski futuryzm – awangardowy kierunek w sztuce, który dążył do otwartości na eksperymenty w formie i stylu, tak by polemizując z tradycją, próbować uchwycić nowy stosunek do rzeczywistości społecznej.

Awangarda już od kilku lat zdobywała popularność za granicą. Polscy artyści podpatrywali dokonania kubistów czy ekspresjonistów, by poprzez te działania stworzyć nowoczesny styl narodowy, polską wersję awangardy. Chcieli, jak mówił główny ideolog grupy, Leon Chwistek,

Cezurą był rok 1917 – to wtedy w Krakowie została założona grupa artystyczna futurystów-formistów. W jej skład weszli Tytus Czyżewski i bracia Andrzej oraz Zbigniew Pronaszkowie. Artyści w tym samym roku zorganizowali pierwszą wystawę ruchu. „Postanowiliśmy we trzech założyć towarzystwo skrajnych modernistów i przeciwstawić się tępocie i ogólnej śpiączce, jaka panowała wówczas w sztuce polskiej” – pisał Czyżewski. Początkowo ochrzcili się Ekspresjonistami Polskimi, w 1919 roku – Formistami.

Ich ulubionym lokalem, zwanym wręcz „kwaterą operacyjną”, stała się otwarta w 1912 roku na zbiegu ulic Podwale i Krupniczej Rysownik i publicysta Antoni Wasilewski tak pisał o tym miejscu:

Skrzyżowanie ulic Szewskiej, Karmelickiej, Podwale i Dunajewskiego. W tle budynek mieszczący dawniej kawiarnię Esplanada.

Formiści tak bardzo zrośli się z lokalem, że mieli tu swoją salkę. Gałkę Muszkatołową, jak ją zwano, przyozdobiono oczywiście, zgodnymi z futurystycznym duchem, o nieregularnych kształtach. Bywali tu Julian Przyboś, Leon Chwistek, Bruno Jasieński czy Jan Młodożeniec. Pojawiali się Aleksander Wat i Witkacy. Do Krakowa zjechał też Tadeusz Peiper, który stał się guru grupy.

Awangardziści nie tylko malowali, ale i mieli swoje pisma, m.in. „Nową Sztukę” czy „Zwrotnicę”. A w lokalu – swoją W latach 30. to właśnie w Esplanadzie można było posłuchać pierwszych w mieście

W czasach dwudziestolecia międzywojennego wzrastała też renoma kawiarni i restauracji w Wiadomo było, kogo tu się spotka, o kim bądź o czym będzie mowa i kto jakie zajmie stanowisko. Jako że kobiety coraz śmielej szturmowały lokale, w jednym z pomieszczeń wydzielono nawet pokój dla samotnych pań, które chciałyby podyskutować z koleżankami.

W latach 20. w hotelowej kawiarni bywała słynna krakowska para – wyglądający jak wyjęci z czasów belle epoque państwo Jachimeccy, którzy w swoim domu na Grodzkiej 47 przez kilkadziesiąt lat prowadzili salon towarzysko-artystyczny i bez których, jak głosiła legenda, nie mogła się udać żadna krakowska impreza. Chadzali do Grandu tak często, że doczekali się tam swojego stolika. Zygmunt Leśniodorski w książce Wśród ludzi mojego miasta wieszczył:

Wnętrze Restauracji Europejskiej (dawniej Cukierni Europejskiej), Rynek Główny 35.

Krakowscy artyści mogli też cieszyć się z kolejnego przeznaczonego dla nich miejsca, które przeszło wręcz do legendy. To otwarta w 1935 roku na Wraz ze Związkiem Polskich Artystów Plastyków przeniósł się tam z dawnej siedziby awangardowy , współtworzony przez grupę młodych twórców, m.in. Józefa Jaremę, Marię Jaremę czy Zbigniewa Pronaszkę. Na artystów czekały też dwie, zarezerwowane na stałe, loże malarskie. Do , których wnętrze określane było jako „przyjemne”, wpadali wtedy Jan Cybis, Ludwik Puget, Tadeusz Peiper, a Henryk Wiciński urzędował tam prawie codziennie, pracując nad dekoracjami teatralnymi. Plotki głosiły, że wielu bywalców nie płaciło za to, czym się raczyli, no bo kto by pobierał zapłatę od kolegów.

Tuż przed wojną na mapie Krakowa zdążyło przybyć jeszcze jedno ważne miejsce – w 1939 roku po gruntownym remoncie otwarto przy ul. Szczepańskiej 1 – lokal, który miał kontynuować szumną tradycję dawnych artystyczno-literackich przybytków. Niestety, nadciągała druga wojna światowa i spokojny, krakowski rytm życia wraz z jego kawiarnianą sielanką miały wkrótce ustać.

Jak losy krakowskich kawiarni zmieniły się w czasach hitlerowskiej okupacji? Które lokale przeznaczono tylko dla Niemców, a w których nadal mogli bywać Polacy i dlaczego? Co wydarzyło się w 1942 roku w Domu Plastyków? A wreszcie… Jak przyrządzić kawę z marchewki czy żołędzi? O tym w kolejnym odcinku!

odcinek 4

Czasy okupacji

Spotkania z Krakowskimi Kawiarniami